,,Nie, nie dla wiedzy podróżujemy. Nie po to też podróżujemy, by na chwilę z codziennych trosk się wyrwać i o kłopotach zapomnieć [...] Nie, nie żądza wiedzy nas gna ani ochota ucieczki, ale ciekawość, a ciekawość jak się zdaje, jest osobnym popędem, do innych niesprowadzalnym.” Leszek Kołakowski — Mini wykłady o maxi sprawach

sobota, 8 lutego 2014

Żegnaj Budapeszcie!

Nadszedł ostatni dzień naszej wyprawy, mój smutek był ogromny, nie chciałam opuszczać tego miejsca, obudziłam się ze straszną wizją powrotu, niby wszędzie dobrze ale w domu najlepiej, i może jest w tym jakaś odrobina prawdy, ale ja wcale tak bardzo nie lubię wracać do domu, wręcz przeciwnie, cały czas mam niedosyt wyprawy. Oczywiście chcę już być w domu jeśli już jadę pociągiem czekam na autobus i takie tam.. ale to tylko dlatego, że powrót ten jest nieunikniony...
Zaczęliśmy poranne pakowanie, śniadanie i ogarnianie samych siebie. Coraz bardziej było mi przykro i ciężko, nawet torba zaczęła ważyć 10 razy więcej. Wszystko stało się szare pomimo pięknej pogody, i takie nijakie. Pyszne bułeczki przestały smakować, a nogi straciły chęci do chodzenia.
Powrót.
Samolot powrotny mieliśmy o 20, więc cały dzień zwiedzania przed nami, ale co to za zwiedzanie z bagażami. Tak, byłam bardzo marudna, nie chciałam wracać. Nic więcej nie piszę o pobycie w Budapeszcie zapraszam Was na ostatnie zdjęcia w tym pięknym miejscu.
















Około 21:20 wylądowaliśmy w Warszawie i znowu zaczęło się błądzenie. SKM dalej nie działało miał być przystanek zastępczy, z linią S. Oczywiście przystanku tego nie znaleźliśmy, nikt nie wiedział gdzie on jest, a my przecież o 22:40 mamy pociąg do Gdańska, gdzie musieliśmy jeszcze kupić bilet, samo szukanie przystanku zajęło nam chyba pół godziny, potem olaliśmy linię zastępczą postanowiliśmy  jechać jakimś innym autobusem, nie wiedzieliśmy czy dobrze się kierujemy nigdzie ni było jasno napisane że ten autobus nas zabierze na dworzec. Ostatecznie udało się było około 22:15, może 20 biegliśmy do kasy obawiając się długich kolejek, dostaliśmy się do okienka, kazali nam biec gdzie indziej i znowu biegiem do kolejnego okienka. Ostatecznie udało nam się kupić bilety, no to biegiem na peron. A tam bardzo miła niespodzianka, pociąg ma opóźnienie około godziny, wspaniale.
Śpieszyliśmy się po to aby potem zanudzać się na peronie czekając na nasz pociąg. Ostatecznie wsiedliśmy do pociągu, a po 5 rano byliśmy w Gdańsku. Dodam tylko tyle, że po wygrzewaniu się w ciepłych promieniach Węgierskiego słońca, zimna Polska aura dała nam w kość, zwłaszcza noc w nieszczelnych przedziałach nieszczelnego wagonu w którym wiatr pizgał niczym zamieć śnieżna.
I tak oto skończyła się moja wakacyjna przygoda, zabrakło mi czasu na pożycie tam, rozumiecie, nie zwiedzanie, nie ganianie od jednej atrakcji do drugiej, ale na leniwe wstawanie o 11 chodzenie do sklepu, przesiadywanie w kawiarenkach i spacery po parkach. Jeszcze kiedyś tam wrócę.

A na koniec chciałam Was poinformować o bardzo ciekawym konkursie w MAPIE MARZEŃ

Konkurs znajdziecie pod tym linkiem: http://realizuj.blogspot.com/2014/02/emocje.html

Motywem przewodnim są emocje, konkurs trwa do 23.02.14, myślę że jest bardzo ciekawy i warto w nim wziąć udział, sama zaprezentuję swoje dzieło jak tylko je stworzę ;>