Kolejny dzień zapowiadał się wspaniale! Słońce grzało za oknem, niebo prawie bezchmurne,a my niesamowicie wypoczęci zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy na kolejną wyprawę! Poszliśmy na metro i wysiedliśmy jak dzień wcześniej na stacji Lehel ter i udaliśmy się spacerkiem w kierunku Placu Bohaterów. Po drodze zobaczyliśmy sklep z męskimi garniturami o dźwięcznej nazwie "Joy", a ponieważ zarówna dla internetowej społeczności jak i bliskich znajomych jestem Joy to nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem zdjęcia.
Ale wróćmy do celu naszej wyprawy, którego jeszcze nie zdradzę. dotarliśmy do Placu Bohaterów.
A na placu oczywiście słynny Pomnik Tysiąclecia oraz Muzeum Sztuk Pięknych.
Wesołego Miasteczka, Vidampark! Niestety z tego co czytałam Park ma być zamknięty w tym roku, a teren przejęty przez sąsiadujące Zoo. Dlatego też miałam parcie, aby tam pójść bo już drugiej okazji może nie być. Byliśmy na miejscu około 10 niestety Park był otwierany o 11 więc musieliśmy poczekać. Przyjemność ta kosztowała nas 4000 forintów od osoby. Po wejściu było trochę sztywno, ze względu na małą ilość osób, które były na terenie parku. Ale powoli wszystko się rozkręcało. Pomimo malej ilości atrakcji, byłam szczęśliwa, bo po pierwsze uwielbiam Wesołe Miasteczka, a po drugie, mogłam się przejechać najstarszą kolejką górską, o drewnianej konstrukcji!
Tutaj ja i S. na "London Eye", ale mniejszym i starszym.
Po wyjściu z Wesołego Miasteczka udaliśmy się w kierunku centrum gdzie mieliśmy zamiar zjeść. Po drodze minęliśmy operę, oraz plac Liszta Ferenca i Jóki'ego, oraz kilka sklepów dla ludzi o grubych portfelach.
Nie dotarliśmy do centrum, gdyż spacerując małymi uliczkami, z dala od turystów i mieszkańców natrafiliśmy na restauracje o nazwie Cyber Gastro. Zaintrygowało nas to, a ponieważ ceny były przystępne postanowiliśmy tam zjeść. I był to dobry wybór gdyż doświadczyliśmy czegoś nowego. Mianowicie, całe zamówienie robi się po przez komputer umieszczony w stołach, używając myszki umieszczonej pod blatem. Porcje były sycące i smakowite. Tak polubiliśmy ten lokal, że przy najbliższej okazji również skorzystaliśmy z ich usługi.
Kiedy się najedliśmy i zregenerowaliśmy siły udaliśmy się Mostem Elżbiety na szczyt, z którego można było podziwiać panoramę o szerokości 360 stopni. Co prawda mieliśmy iść tam dzień wcześniej, ale zabrakło nam sił i zdrowia:)
Rozpoczęła się nasza "wspinaczka", warta wysiłku, bo widok był naprawdę niesamowity!
Nasza podróż zakończyła się zamkniętymi drzwiami Targu na który chciałam się udać, ale nie było nic straconego, w końcu miałam jeszcze kilka dni;>