Luty będzie miesiącem zmian, mam nadzieję, że wszystko mi się uda ale o tym będę Was informować jeśli się powiedzie :)
Niebawem na blogu wprowadzę chyba kilka kosmetycznych zmian, ale tutaj też lepiej nic nie obiecuję.
Ale najpierw bym chciała dokończyć moją podróż z Budapesztu, bo jak sam tytuł posta wskazuje, zaczynam wątpić w to czy kiedykolwiek dobrnę do końca tej historii.
Nie przedłużam dłużej i zapraszam na krótkie opisy i wspaniała podróż fotograficzną.
Następnego dnia czyli 05.0.2013 wybraliśmy się w to samo miejsce czyli okolice zoo i lunaparku, tym razem w celu kąpieli w łaźniach termalnych. Kupiliśmy bilety za 4100 Forintów od osoby na cały dzień, nie mieliśmy tam zamiaru spędzić całego dnia, ale tak wychodziło taniej niż bilety godzinowe. Dostaliśmy zegarki jak w aquaparku i udaliśmy się do przebieralni, damskie na lewo męskie na prawo. Pogoda była wspaniała chociaż powiewał zimny wiatr, i jak dla mnie takiej chudzinki, było za zimno w stroju kąpielowym, dlatego od razu skierowałam się z S w kierunku basenów. Obawiałam się, że temperatura będzie za niska i nie wytrzymam tam dłużej niż kilka minut, ale okazało się bajecznie, jeden basen miał temp. 26 stopni drugi 36 stopni. Dosłownie jak się weszło to nie chciało się opuszczać tego miejsca. Po za basenami na zewnątrz były też baseny kryte, które miały różne temperatury od tych wynoszących 10 stopni gdzie ja zamarzałam, po takie, w których rozpuszczało się w wodzie. Dodatkowo w basenach były różne stężenia pierwiastków, dzięki czemu miały właściwości lecznicze, powiem Wam, że w niektórych miejscach zapach pierwiastków był nie do zniesienia. Był taki mdły. Wymoczyliśmy się tam przez jakieś 3-4 godziny i postanowiliśmy dalej ruszać w naszą wyprawę, na dziś dzień zostawiliśmy sobie spokojne zwiedzanie uliczek miasta i nie mam zdjęć to uwieczniających bo budynki jak budynki. Na koniec możecie zobaczyć zdjęcie wspaniałej buły, która jedliśmy co kolacje, była wspaniała pod względem smakowym, cenowym, wyglądu i świeżości, zawsze była dopiero wykładana z tac, a więc ciepła <3
Wow, gratuluję zdobycia takiego tytułu. Ja nawet nie bardzo potrafię to sobie wyobrazić, ale przypuszczam, że na brak pracy nie będziesz narzekać. Świetna sprawa. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że tutaj nie wrócisz! Cieszę się, że znowu mogę coś u Ciebie poczytać :D Gratuluję tytułu inżyniera, na pewno wymagało to od Ciebie sporo pracy, więc super, że się udało, możesz być z siebie dumna.
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałam o basenach termalnych w Budapeszcie w.. programie telewizyjnym. Zdjęcia mnie zachwyciły, więc jeśli już kiedyś dotrę do Budapesztu, to na pewno tam zajrzę :)
We Włoszech było jezioro siarkowe, którego zapach był okropny i mimo że podobno kąpiel w nim dobrze wpływała na cerę, nie zdecydowałam się, aby tam wejść.
Ta buła przypomina mi trochę makowca albo sękacza, haha :)
+dodam jeszcze, że gdybyś poszła za radą autora słów: "Olej studia, póki możesz, bagno wciąga!" to nie mogłabyś się teraz chwalić takim tytułem, hah ;D
OdpowiedzUsuńJuż od kilku osób słyszałam, że czerwony mi pasuje, chyba coś w tym jest!